Jak nie pisać CV?
Antyporadnik dla kandydatów w procesie rekrutacji
Manager niewielkiej sieciowej księgarni poszukiwał osoby na stanowisko kasjera. Jak sama nazwa wskazuje, do zadań przyszłego pracownika miała należeć przede wszystkim obsługa klientów w boksie kasowym. W związku z tym, że pracodawca nastawiał się głównie na zatrudnianie studentów, wymagania nie były wygórowane. Spośród kilkunastu złożonych aplikacji jedna bardzo mocno przykuwała uwagę, jednak nie w sposób założony przez autorkę. Otóż CV 24-letniej kobiety składało się z 5 stron A4, a dołączony do niego list motywacyjny z kolejnych 4. Przesadnie poetyckim (i niestety nie zawsze poprawnym) językiem opisała połowę przedmiotów z programu swoich studiów wraz ze wszystkimi uzyskanymi dzięki nim kompetencjami… jak łatwo się domyślić, nijak niezwiązanymi z obowiązkami kasjera. Koniec końców dziewczyna pracy nie dostała, za to jej CV krążyło jeszcze przez dłuższy czas w treści pracowniczych anegdot. Piszę o tym jednak jeszcze z innego powodu: ta historia miała swój dalszy ciąg. Po otrzymaniu maila odmownego autorka rzeczonej aplikacji przybiegła do managera owej księgarni z awanturą. Wykrzykiwała, że ukończyła dwa kierunki studiów, a odrzucenie jej kandydatury to błąd.
Pomijając nawet fakt, że ten przypadek mógłby stanowić ciekawy materiał dla rozprawki na temat pisania ogłoszeń dla prac, w których czynności są dość proste i ich przełożeniu na ilość aplikacji, można go również wykorzystać do stworzenia – w jak najbardziej krzywym zwierciadle – antyporadnika dotyczącego pisania CV.
Jak napisać CV, żeby nie dostać pracy?
- Najpierw ego, potem kompetencje
Warto zawrzeć w CV wszystkie swoje sukcesy, najlepiej od momentu, w którym zaczęliśmy raczkować albo rozróżniać Smerfy po imieniu. Tak, naukę złożenia serwetki w kształt serduszka też można tutaj ująć. Niech wszyscy widzą, że jesteśmy kimś wyjątkowym. Imiona dzieci, kota i psa też warto dopisać. Dodatkowy plus: jest szansa, że wielość osiągnięć w postaci wyhodowania królika w tamagotchi albo wygrania konkursu jedzenia pączków na czas przykryje tak nieistotne szczegóły, jak posiadanie certyfikatu językowego na poziomie C1 albo umiejętność programowania w Pythonie.
- Więcej znaczy lepiej
Jest taka niepisana zasada, że profesjonalne CV powinno się zmieścić na dwóch stronach A4. Skoro jednak niepisana, to z powodzeniem można ją zignorować… na przykład szczegółowo opisując każdą posiadaną umiejętność wraz ze wszystkimi okolicznościami jej nabycia (dniem tygodnia, pogodą za oknem i koniunkcją planet włącznie). Dostosowywanie CV do konkretnej oferty pracy jest przeżytkiem, dlatego najlepiej napisać wszystko nawet bez związku z ogłoszeniem; jeśli pracodawca będzie chciał, to po wnikliwej analizie naszego dziesięciostronicowego poematu coś dla siebie wybierze.
- Minimalizm w nadmiarze
Jako przeciwwaga do punktu powyżej. Jak wpisać doświadczenie, to tylko nazwy stanowisk. Wszak wiadomo, jakie obejmuje zadania. To jest OCZYWISTE przecież!
- Zdjęcie najlepiej ze ślubu
W garniturze przecież jest, a u panny młodej z nienaganną fryzurą. Albo jeszcze lepiej z wakacji. Na leżaku z książką w ręku. Od biedy niech będzie selfie.
- Indywidualizacja jest stratą czasu
Jak mówi Biblia: „Pukajcie, a otworzą Wam”. Nie ma tam jednak nic o liczbie drzwi, więc najlepiej pukać do każdych. Żeby oszczędzić czas, wystarczy ułożyć jedno CV i jak najbardziej uniwersalny list motywacyjny, a potem przesyłać je, gdzie się da. A nuż wrota którejś firmy staną przed nami otworem. I naprawdę nie ma znaczenia, że kompletnie się nie orientujemy, czym ów pracodawca się zajmuje. Potem można już spokojnie ponarzekać na system. Wysłałem 100 CV, nikt się nie odezwał. Kasta!
- Kolory są dla dzieci, tabelki dla księgowych, a poprawność językowa dla polonistów
CV powinno być napisane jednym ciągiem, niczym podrozdział pracy magisterskiej. Wygląda to może mało czytelnie, ale za to jak profesjonalnie! Dostępne w internecie kolorowe szablony „cefałek” są infantylne; kto to widział wyróżniać na niebiesko swoje największe osiągnięcia? Podobnie ma się rzecz z podkreśleniami i ujmowaniem przebiegu zatrudnienia w tabeli – no chyba że chce się zostać na przykład księgowym albo bukmacherem. W przeciwnym razie bez sensu. Zresztą, jeżeli pracodawca chce zatrudnić takiego specjalistę jak my, to niech się trochę postara i sam wyszuka w naszym elaboracie tego, co go interesuje.
Dbanie o poprawność językową też nie jest konieczne. Małysz i Lewandowski nie są przecież lingwistami (o Wałęsie nie mówiąc), a cały świat o nich słyszał. Stawianie przecinków nie leży w kompetencjach pracowników na większości stanowisk, więc nie ma co sobie tym zawracać głowy. W końcu „spszedarz” przez „sz” i „rz” to nadal sprzedaż…
- Rozmowa o pracę to nie sprawa sądowa, nie trzeba mówić prawdy pod przysięgą…
… ani pisać jej w CV. Przecież nikt raczej nie sprawdzi, czy faktycznie byliśmy autorami danego projektu ani czy potrafimy mówić biegle po mandaryńsku. A jak się wyda – z tym mandaryńskim na przykład – to powiemy, że widocznie znamy inne narzecze. Grunt, to mieć się czym pochwalić… przecież wszyscy tak robią.
Podsumowanie – tym razem bez ironii
Jeżeli zależy Ci na pracy i chcesz zrobić dobre wrażenie na rekruterze, unikaj poniższych błędów:
- Nie wypisuj wszystkich informacji o sobie, zwłaszcza tych dawno nieaktualnych i niemających związku z potencjalnym zatrudnieniem.
- Nie wydłużaj niepotrzebnie tekstu, nie twórz elaboratu. CV powinno być zwięzłe i komunikatywne. W przeciwnym wypadku ryzykujesz, że nikt go nie przeczyta.
- Nie wysyłaj „masówek”, czyli tych samych dokumentów aplikacyjnych do dziesiątek firm. Doświadczeni rekruterzy zorientują się w tej praktyce już po pierwszym zdaniu, a to zdecydowanie nie zwiększy Twoich szans na zaproszenie do dalszych etapów rekrutacji.
- Nie ignoruj znaczenia estetyki, przejrzystości i poprawności językowej Twojego CV. Właściwy układ graficzny pozwoli pracodawcy szybciej zapoznać się z Twoją kandydaturą, a odpowiedni język dowiedzie, że jesteś profesjonalistą poważnie traktującym przyszłą pracę. Z mojego doświadczenia wynika, że ten aspekt bardzo często jest pomijany. Niesłusznie.
- Zadbaj o dobre zdjęcie. Choć temat zdjęć ma tylu przeciwników co zwolenników, jeśli zdecydujesz się na jego umieszczenie (uwierz mi, ułatwia zapamiętanie konkretnego kandydata), zadbaj, by było dobre. W internecie znajdziesz wiele wskazówek na temat tego, jak powinno wyglądać.
- Nie pisz nieprawdy. Nawet jeśli nikt nie zorientuje się podczas rozmowy kwalifikacyjnej, że nie znasz angielskiego albo nie umiesz obsługiwać Excela, to ten fakt i tak wyjdzie na jaw w najmniej oczekiwanym momencie… a wtedy konsekwencje mogą być znacznie bardziej nieprzyjemne.
- Pamiętaj o odpowiednich zgodach na przetwarzanie danych osobowych. Najlepiej skopiuj ich kształt z danego ogłoszenia. Brak zgody może spowodować, że Twoja aplikacja nie będzie rozpatrywana.
Zdjęcie: Farknot Architect – stock.adobe.com