Ruchomy i elastyczny czas pracy – czy jest się czego obawiać?

Ewa, graficzka komputerowa, a prywatnie moja znajoma, zwieńczyła ostatni wyjazd na narty paskudnym złamaniem nogi. Lekarze oszacowali, że będzie musiała nosić gips przez 6 tygodni. Dla Ewy, osoby aktywnej i energicznej, brzmiało to jak wyrok, zwłaszcza że na co dzień dojeżdżała do pracy ponad 20 km samochodem, a uraz jej to uniemożliwił. Nie chciała jednak spędzać półtora miesiąca na zwolnieniu lekarskim, tym bardziej, że ze względu na specyfikę swojej pracy mogła większość obowiązków wykonywać z domu… a przynajmniej tak jej się wydawało. Szef Ewy miał zgoła odmienne zdanie. W efekcie dziewczyna nudziła się jak mops na L-4, zapisując szkice projektów na prywatnym laptopie. Podobne podejście, choć młodszemu pokoleniu może wydawać się archaiczne, wciąż cechuje wielu przełożonych. Bywa wynikiem przyzwyczajenia, lęku o utratę autorytetu albo po prostu ignorancji w kwestii zmian na rynku pracy. Bez względu jednak na przyczynę, taki sposób zarządzania pracownikami będzie musiał odejść do lamusa. Dlaczego?

Pomiędzy pracą a życiem prywatnym konieczna jest symbioza

Ewa, wykonująca pożądany aktualnie zawód, po rehabilitacji bez problemu zmieniła pracę. W obecnej firmie może korzystać z opcji home office przez 3 tygodnie w każdym miesiącu, zaś godziny pobytu w biurze może sobie sama regulować – ograniczają ją jedynie przepisy prawa pracy. Nie wspomniałam wcześniej, że Ewa ma 28 lat. Jest więc przedstawicielką młodego pokolenia pracowników, ceniącego sobie work-life integration, która nie może istnieć bez elastyczności. Millenialsi (zresztą nie tylko oni) aktywnie korzystają z technologii cyfrowych; są stale online, ciągle pozostają w kontakcie. Dzięki temu część z nich – w zależności od profesji – może pracować z dowolnego miejsca na Ziemi. Ograniczanie ich aktywności zawodowej do sztywno ustalonych 8 godzin za biurkiem jest już z tego względu sztuczne, a przez wielu młodych obierane jako opresyjne.

Elastyczny i ruchomy czas pracy w praktyce

W analizowanym dzisiaj przeze mnie ujęciu ruchomy czas pracy oznacza zaproponowanie pracownikowi „widełek” (np. w TIMOCOM są to godziny od 7.30 do 9.30), w których może rozpocząć wykonywanie swoich zadań. Pozwala to zatrudnionym na pogodzenie aktywności zawodowej np. z rozkładem jazdy pociągów, godzinami otwarcia przedszkola albo choćby grafikiem treningów na ulubionej siłowni.

Jeszcze większy krok naprzód stanowi norma elastyczna, pozwalająca na dostosowanie godzin pracy każdego dnia do potrzeb pracodawcy oraz pracownika, przy zachowaniu przeciętnie 40-godzinnego tygodnia pracy. Oznacza to nie tylko tyle, że „skowronki” będą miały możliwość przychodzenia do firmy na 7.00, a „sowy” na 10.00; pozwala także na wcześniejsze wyjście z biura w przypadku wykonania wszystkich zadań zaplanowanych na dany dzień (albo po prostu konieczności wyjścia do lekarza czy na szkolne przedstawienie dziecka), w zamian za pozostanie dłużej wtedy, kiedy jest to konieczne np. do terminowego ukończenia jakiegoś projektu.

Coraz więcej pracodawców dostrzega korzyści powyższych rozwiązań. Pracownik, który może spokojnie pozałatwiać sprawy osobiste, rzadziej przynosi prywatne problemy do pracy, a przede wszystkim jest mniej zestresowany, ma „wolną głowę”, dzięki czemu pracuje wydajniej i efektywniej. Możliwość dobierania godzin pracy do swojego wewnętrznego rytmu dnia także pozytywnie wpływa na skuteczność.

Elastyczny i ruchomy czas pracy – wady takiego rozwiązania

Jak wiadomo, ideały nie istnieją, również w kwestiach związanych z planowaniem czasu pracy. Na pewno minusem ruchomych norm jest to, że nie da się ich zastosować wszędzie. W wielu zawodach punktualność jest kluczowa, nierzadko stanowi wyznacznik jakości wykonywanej pracy (np. w przypadku kierowców zawodowych). W innych z kolei ważna jest ciągłość pracy bądź fizyczna obecność pracownika w siedzibie firmy w ściśle określonych godzinach. Elastyczny czas pracy sprawdzi się przede wszystkim u pracowników biurowych, którzy mają większą swobodę w dobieraniu sobie zadań i nadawaniu im priorytetów.

Jedną ze słabszych stron rozluźnienia norm czasu pracy mogą być (choć nie muszą) komplikacje w pracy zespołowej, wynikające z trudności w zebraniu całego teamu w jednym czasie i miejscu. Można jednak temu zaradzić, określając przedział czasowy, w którym wszyscy są obecni i organizować spotkania właśnie w tym czasie.

Innym mankamentem, jak wszędzie, jest czynnik ludzki. Niektórym pracownikom może być trudniej zmotywować się do wyrobienia 40 godzin w tygodniu, jeśli sami będą odpowiedzialni za ich rozkład. Podobnie dzieje się w przypadku home office, o którym powstał osobny tekst.

Wiele jednak zależy od managera: od tego, jaką wypracuje atmosferę w zespole i jak będzie nim zarządzać. Dobry lider zna członków swojego teamu, potrafi wspomóc ich integrację, a także reagować na spadek motywacji u któregoś z nich.

Uelastycznienia czasu pracy zdecydowanie nie należy się obawiać, trzeba jedynie wprowadzić takie rozwiązanie mądrze, a przede wszystkim ustalić jasne zasady, którymi pracownicy będą mogli się kierować, planując swoje zadania. Właśnie dzięki takiemu podejściu nowy pracodawca Ewy zyskał wartościowego pracownika, a poprzedni go stracił.

Źródła:

http://magazynlbq.pl/chcesz-mnie-zatrudnic-zagwarantuj-elastyczny-czas-pracy-i-rozwoj/

https://poradnikpracownika.pl/-elastyczny-czas-pracy-jakie-niesie-korzysci

https://www.infor.pl/prawo/praca/czas-pracy/696060,Elastyczny-czas-pracy-i-korzysci-z-niego-wynikajace.html

Magdalena Kałużna-LitwinMagdalena Kałużna-Litwin
Cześć! Miło, że tu zaglądasz. Mam na imię Magda. Z wykształcenia jestem socjologiem i certyfikowanym HR biznes partnerem. Mam za sobą 12 lat doświadczenia w tzw. zasobach ludzkich, ale nie lubię tego określenia. Praca z zespołem i dla zespołu - to moje DNA. W TIMOCOM, gdzie pracuję jako Human Resources Manager, mówią na mnie HR Lady.